Szukaj
Close this search box.

Lista zakupów

Żeby życie domowe życie biegło sprawnie, a w szafkach nie brakowało batoników, szamponu czy cukru, to trzeba robić zakupy. Raz na miesiąc robię wielkie, raz na dwa tygodnie średnie i prawie codziennie małe, uzupełniające sprawunki.
Na lodówce wisi lista zakupowa i za radą mojej przyjaciółki długopis na sznurku. Każdy dopisuje, co uważa, że trzeba kupić. Kiedy już przychodzi pora na zakupy, siadam i w minutę rozpisuję tę listę według półek w markecie, do którego jadę. Po to, aby nie błąkać się tam i z powrotem po hali. W ten sposób optymalizuję czas zakupów.
 
Kiedyś gdy uczyłam angielskiego, to jedna z mam przywoziła dwóch chłopców. Lekcja trwała czterdzieści pięć minut. W tym czasie ona, stosując wspomnianą metodę z rozpisanymi zakupami, jechała do sklepu, robiła je w dwadzieścia minut i po czterdziestu pięciu była z powrotem. Pilnując się oraz mając listę i mało czasu, minimalizujemy też ryzyko zakupu „głupot” i rzeczy z superpromocji. W ten sposób modlitwa, którą na pewno znacie: „Boże spraw, żebym kupiła tylko to, po co przyszłam”, staje się faktem.
 
Kiedyś zakupy robiłam sama i to o dwudziestej pierwszej, bo wtedy w sklepach
nie było już ludzi. Dziś nie mam na to sił, bo o tej porze już „nie żyję”… Jadę więc po zakupy wcześniej, za to z synem. Moją rolą jest zapakowanie koszyka, w czym i on uczestniczy. Wszystkie dalsze ruchy należą do niego. Rozpakowanie na taśmę, załadowanie do bagażnika i rozpakowanie w domu. No niby nic, ale każdą rzecz trzeba cztery razy przenieść. Jeszcze wciąż spotykam się ze zdumionym wzrokiem pań kasjerek, kiedy stoję sobie oparta obok, klikając w telefon i czekam spokojnie. Jak zaczynaliśmy naszą historię, mój syn był nastolatkiem i w tempie nastolatka, czyli slow motion, układał zakupy. Dziś to wyszkolona siła organizacyjna 🙂
 
Na początku kasjerka zawsze zastanawia się, o co chodzi potem nagle błysk w oku pani kasjerki, pani się odpręża i spokojnie czeka. Zawsze się zastanawiam, czy sobie myśli, że to dobry pomysł, żeby jej syn też robił zakupy.
Marzę o sytuacji i tak będzie niedługo już całkiem, kiedy deleguję tę czynność całkowicie na niego. Stanie się tak, gdy tylko zrobi prawo jazdy. Dostanie kartkę z zakupami i pojedzie, z moim błogosławieństwem, do sklepu. Współpraca, delegowanie, rozwój i edukacja młodzieży. Tutaj mała refleksja. Czas zakupowy z synem ma funkcję nie tylko pomocową i edukacyjną. To czas tylko nasz, wtedy omawiamy ważne dla nas sprawy i bardzo obydwoje lubimy i cenimy te chwile. Dochodzi do tego, że pada pytanie ”mamo kiedy zakupy”?
Co się dzieje z zakupami dalej? Bo przecież przyniesione do domu muszą się w magiczny sposób znaleźć na swoich miejscach. Tu system jest taki, że o ile starszy syn bierze udział w tym procesie od momentu pojechania ze mną, aż po doniesienie zakupów do domu, to dalszą część procesu wykonują moje córki. Przeszliśmy przez etap uczenia się, gdzie, co należy położyć i zakupy trafiają do spiżarni, łazienek czy piwnicy. Wiadomo, że jak nie wiadomo, co z daną rzeczą zrobić, to nie wkłada się jej byle gdzie, albo gdzie same uznają, tylko pytają, Wtedy jest szansa, że chociaż jedna osoba w domu będzie wiedziała, gdzie leży nowy sos chili do przetestowania, a nie, że znajdziemy go za pół roku ukryty za puszkami z kukurydzą.
 
Co sobie z tego weźmiesz?
Długopis na sznurku?
Listę zakupów według pólek w markecie?
Zabranie dziecka na zakupy?
A może inspirację do czegoś jeszcze innego?