Szukaj
Close this search box.

Chartres

W końcu tam byłam

Labirynt w Chartres po raz pierwszy zobaczyłam na obrazie Karoliny Cegiełkowskiej wiele lat temu. Obraz mnie wtedy zachwycił bo miał coś magicznego w sobie. Zresztą jak wszystkie obrazy Karoliny. Od tego czasu zresztą jestem szczęśliwą posiadaczką kilku jej prac. Obraz z labiryntem miał już właściciela i pewnie ma dalej, ale kiedyś do mnie trafi jak już będzie czas. Bo obrazy malowane intuicyjnie zmieniają właścicieli, a już te Karoliny to szczególnie. Ale nie o tym miało być dziś.

Jak pisałam „Orgazm na szczycie” to opisując różne typy decyzji jakie podejmujemy w życiu nasunęła mi się metafora właśnie tego labiryntu. Jak część z Was wie, jeżdżę co rok do Paryża na swoje urodziny. Chartres jest o rzut kamieniem, ale jakoś nigdy mi nie było po drodze. Książka miała wyjść 17 maja i jak wiecie z poprzednich wpisów wyszła, tylko nie taka jak chciałam, wiec trzeba było wydawać od nowa.. Miałam taki pomysł, że pojadę do Chartres i 19 maja, w moje urodziny, położę ją na środku labiryntu, aby wieloma i różnymi drogami trafiła do jak największej ilości ludzi. Sprawa prawie się udała. Prawie, bo do Chartres faktycznie w swoje urodziny pojechałam. I stanęłam na środku labiryntu. Marzenie spełniłam. Książki nie miałam bo tej źle wydanej nie chciałam brać i kłaść. Na środku labiryntu wypowiedziałam inne marzenie i mam nadzieje, że się spełni. Może tak miało być.

Wszystko dzieje się po coś. Zwykle możemy tak powiedzieć post factum, ale im starsza jestem tym bardziej wiem, że to prawda. Zastanawia mnie co świat przygotował mojemu kolejnemu książkowemu dziecku, które ma już kilka dni. Jaki wpływ będzie miało to co napisałam na Wasze życie, myślenie, czucie, decyzje i podejmowane działania. Już wiem, z pierwszych informacji zwrotnych że „gęsta” i „mocna”. I zaskakująca. Oby tak dalej. Dobrego czytania.

Obraz http://karalay-karalay.blogspot.com/2011/03/labirynt-medytacyjny.html

253