Szukaj
Close this search box.

Co dostaliśmy od rodziców

W sobotni poranek przyszła do mnie przyjaciółka na tzw „kawę”. Doświadczona, mądra kobieta i dobra matka. Opowiedziała mi ostatnia rozmowę ze swoją nastoletnia córką na temat tego co też ona „dała” swojej córce z tzw. posagu. I to nie chodziło o rzeczy materialne tylko typ zachowań, postaw, sposób na życie, patrzenia na życie, myślenia, relacji z ludźmi itd. Rzeczy dobre fajne, ale też te niekoniecznie najlepsze. Odpowiedzi ją zadziwiły swoją prawdziwością i trafnością. Jedną z rzeczy było na przykład czepianie się drobiazgów.
Nie trzeba mi było wiele.
W świąteczny czas zwykle proponuję jakieś „dziwne” gry i zabawy co moje dzieci najpierw witają jednogłośnym jękiem. Jednak jękiem zainteresowania po wielu latach takich akcji. I wiedzą też, że nie ma wyjścia jak już coś takiego wymyślę. A potem wkręcają się na maxa.
Padło pytanie przy świątecznym śniadaniu, które u nas składało się z gofrów, dodatków do gofrów i 7 rodzajów lodów.
Co dostaliście, przejęliście, robicie jak ja, zachowujecie się, czynicie podobnie. Rzeczy dobre i rzeczy takie, które robicie, ale nie lubicie że tak robicie (albo jeszcze tego nie doceniliście – to mój myślowy dopisek).
Myślałam, że pogadamy i będzie ciekawie. Zrobiła się z tego głęboka rozmowa na dwa dni. Bardzo interesująco było. I kilka stron notatek w Zeszycie Historii Rodziny (nie wiem czy pisałam o tym zeszycie, ale chyba czas o tym przypomnieć).
Wiele rzeczy padło, jednak dla mnie najbardziej ważne było to, że zgodnie stwierdzili, że dostali świadomość, samoświadomość i świadomość wartości… że generalnie wiedzą czego chcą i po co (albo jak nie wiedza, to chcą się dowiedzieć), jak się czują, z kim chcą mieć relacje i kontakty i generalnie „co ja tutaj robię”.
Okazuje się, że wzięli osmotycznie też naukę ustalania priorytetów życiowych i fakt, że zawsze możesz zawrócić, bo zawsze dobrze jest mieć drogę ewakuacji.
Padło wiele innych rzeczy jednak może to czas żebyście wy zastanowili się co dostaliście fajnego i nie fajnego od swoich rodziców i co ponieśliście dalej. A jak wasze dzieci? Co wzięly?
Jeszcze jedna ciekawostka. Jestem zwykle bardzo punktualna. Uważam, że brak punktualności to brak szacunku. U mnie punktualność to być 5-10 minut przed czasem. Mieć zawsze zapas i poczekać w razie czego. Oczywiście mówię tu o konkretnych rzeczach i spotkaniu z kimś. Tą cechę nie wszyscy przejęli i uważają za wartość. Padło piękne zdanie zarzut, że ja uważam iż „jak jesteś na czas to jesteś spóźniony”. Na początku nie zrozumiałam, ale potem mnie olśniło. Majstersztyk. To zdanie zrozumieją głównie ci bardzo punktualni.
Dobrego czasu Wam życzę.