Szukaj
Close this search box.

Kompromis

Nie lubię, staram się nie stosować i nie używać. Kompromis dla mnie zakłada, że ktoś musi się nagiąć, zrezygnować, odpuścić. Zwykle jest rozwiązanie, które ma szanse zadowolić obie strony i w dosyć sporej mierze mieć win-win czyli wygrana-wygrana dla każdego. W pracy o to trudniej natomiast w życiu prywatnym mamy szansę w dużej mierze mieć tak jak chcemy.
Ludzie, którzy mnie znają mówią, że mi łatwo mówić takie rzeczy bo sama sobie sterem , żeglarzem i okrętem. To trochę prawda. To ja wybieram, testuje, decyduję i zastanawiam się czy chcę czy nie. Dobry znajomy, wiele lat temu, widząc jak mam zorganizowane życie nazwał mnie kapitanem lotniskowca. To fajne bo wszelkie decyzje są generalnie po mojej stronie, ale to też duże obciążenie i wysiłek. Tak kiedyś wybrałam i gdybym miała to zrobić drugi raz to dokonałabym takiego samego wyboru.
Dlaczego o tym piszę. Bo po raz kolejny spotkałam kobietę, której całe życie jest kompromisem w relacji. To zwykle kobiety wybierają taką rolę. Świadomie lub nie. Pewnie na początku nieświadomie, a potem już bardzo trudno o asertywność w związku, swoje zdanie, swoje hobby, swój czas, swoje znajomości, często swoje pieniądze i kawałek swojego życia. Dlaczego po raz kolejny? Bo nie zliczę ilości Map i ludzkich żyć, kiedy wysypujemy puzzelki życiowe na stół, a tam wszystko w kolorze jego pasji, zainteresowań, chceń i pomysłów. Jak zadaję pytanie, a co ty lubisz robić to widzę zagubienie w oczach. Jak zadaję pytanie – a czy ty lubisz jeździć na nartach, rowerze, chodzić po górach to często słyszę albo „nie wiem” albo „bo dla mnie jest ok, bo ja nie mam pasji”. I tak też może być. Tak też bardzo dobrze. Ale może warto się zatrzymać i zastanowić czy to mega kompromis, czy to świadomy wybór, czy może wolę już coś innego. Może już mogę??? A jak nie to kiedy? A co z marzeniami? Co z porzuconymi dawno pomysłami? Co z konceptami jakie miałaś mając 25 lat? Może czas się zatrzymać? Wykonać test swojego życia.
Mieszkam tydzień na łodzi na środku morza. Jest spokój. Spełniam to marzenie średnio dwa razy w roku. Odzyskuję balans, spokojny oddech, rozum i porządkuję komórki w moim mózgu. Wiem co mi robi dobrze. Wiem jaka jest moja strefa komfortu żeby spokojnie na własnych warunkach z niej wychodzić do świata.
Czytam sagę o egipskiej wielopokoleniowej rodzinie. Nawet jak to czytadło nie najwyższych lotów to pokazuje rolę kobiet w tym świecie na przestrzeni ostatnich prawie stu lat. Za dużo się nie zmieniło, a my z pozycji europejskiego świata widzimy tylko wierzch tej kultury, zachowań i sposobu traktowania kobiet, ich praw i obowiązków.
Natomiast kobiety w Polsce mają szanse same dokonywać wyboru. Być wolne, na tyle ile się da, w spełnianiu marzeń, uprawianiu swoich pasji, spędzania wolnego czasu, wyboru pracy, nauki, posiadaniu rodziny albo nie, dzieci albo nie, bycia w związku albo wyjścia, poruszaniu się samej w większość miejsc na świcie. Jeżeli tylko chcą. Jeżeli taka ich wola.
I nie chodzi mi o rewolucję. Bo sama też nie jestem wyrywna za bardzo żeby nie powiedzieć, że ostrożna raczej w testowaniu nowych dróg. Jeden test. Jeden krok. Jedna mała zmiana. Dla siebie samej.
Moja przyjaciółka powie, że za długi ten post… no tak