Orgazm na szczycie – to bez wątpienia i z całą pewnością chybiony tytuł książki. Miało być pięknie, interesująco, intrygująco. Tytuł miał przede wszystkim zaciekawiać i inspirować, ponieważ z jednej strony zachęcać miała gra słów, a seksowna różowo – fuksjowa okładka miała dopełniać kolorystycznie tytuł hitu i bestselleru. Mianowicie miało być nawet zwyczajnie. Orgazm przez duże O, w przeciwieństwie do orgazmu przez małe o. I co? I nic. Przepraszam. Skrzywdziłabym tych, którzy kupili i przeczytali, a teraz piszą i mówią, że jest to dla nich odkrycie roku. A ponieważ, nie wiem czy wiecie, najbardziej na świecie uwielbiam słyszeć „Napisałaś książkę o mnie – dziękuję”. Ale przede wszystkim to ja dziękuję Wam.
O co chodzi. Okazuje się, że jako społeczeństwo nie jesteśmy gotowi na słowo orgazm. Prawdopodobnie słowo to jest zbyt śmiałe i konfundujące. Chociaż wydaje się, że gdyby książka inaczej się nazywała, to łatwiej byłoby ją promować i sprzedawać. Załużmy, gdyby była faktycznie o Orgazmach przez duże O, dodatkowo napisana przez znanego seksuologa, to byłoby to jakieś wytłumaczenie dla tego tak kontrowersyjnego tytułu …
A tak? Trudno ją przynieść do domu, bo w rezultacie zaraz trzeba dzieciom tłumaczyć, co oznacza słowo orgazm. Albo, co jest być może gorsze, można narazić się na śmiech partnera i jego niewybredne uwagi. W rzadszych przypadkach zdarza się, że tytuł bywa czasami przyczynkiem do początku ciekawego wieczoru. Jednak w tramwaju nie da się spokojnie poczytać tej książki (swoją drogą na stronie www.karinasep.com/ksiazki/ możecie też kupić ebook), bo być może jakoś tak głupio z orgazmem w ręce… Chyba że owiniecie książkę w gazetę, jak to za starych czasów się praktykowało.
Zapewniam Was, gdziekolwiek ją wyciągniecie i będziecie trzymać w ręku, wzbudzi zainteresowanie i wywoła pytajniki w oczach. Dlatego, skoro już macie tę książkę, to koniecznie chowacie tytuł. To właśnie wniosek wynikający z moich osobistych obserwacji.
Z okazji wydania pozostałych moich książek zapraszano mnie do radia i na inne wywiady. Tymczasem akurat z tą pozycją książkową nie wiadomo co zrobić, gdyż tytułowe słowo jest seksistowskie (no tak, jest) i wolno je w mediach publicznych używać dopiero po godzinie 22.00
Konkludując, swoją drogą jest to bardzo ciekawe doświadczenie. Ciekawa nauka. Ciekawa obserwacja procesu, którego się nie spodziewałam. Z pewnością uczymy się cały czas…
Jeżeli chcecie się trochę pouczyć siebie i dowiedzieć się ile i jakich nóg macie, w jaki sposób jak podejmujecie decyzje, jaką macie strefę bezpieczeństwa i w ogóle gdzie pozycjonujecie się w swoim życiu – koniecznie kupcie „Orgazm na szczycie”. To może być małe, albo duże objawienie tego roku, albo nawet całego Waszego życia.
Na koniec, pamiętajcie, że jest to jedyna okazja na Orgazm … ponieważ dodruk będzie mail już inny tytuł.
POBIERZ bezpłatnego e-booka
PYTANIA POMOCNICZE
Zapisz się do newslettera
i odbierz bezpłatny ebook
Świetnie!
Świetnie! Sprawdź proszę swoją skrzynkę mailową, potwierdź dołączenie do newslettera i e-book jest Twój.