Ostatnio miałam ciekawą dyskusję na temat wysyłania zdjęć i różnych filmików swoim partnerom. Dużo by opowiadać, kto co wysyła i co jest na tych zdjęciach (!). Każdy kto wysłał, to wie, a kto mówi, że nigdy nic nie wysłał, nich pierwszy rzuci czymś….
I zwykle takie „Wysyłanie” przez duże W kojarzy się z fragmentami ciała, bielizny, sytuacji, pomieszczeń, obiektów konkretnych, które mają znaczenie tylko dla tych dwojga ludzi. Ja też mam na koncie trochę różnych wysłanych i otrzymanych ciekawostek.
Natomiast zdarzało mi się i dalej zdarza, i to nie tylko mężczyznom, wysyłać zdjęcia i mini nagrania jedzenia, które gotuję. Lubię gotować, a ludzie lubią przychodzić, jeść. Korzyść w dwie strony. Wspólne jedzenie na pewno zbliża ludzi i dobrze robi.
Czy wysyłanie 5 sec filmiku smażących się skwierczących placków ziemniaczanych jest sexy? Czy wysyłanie zdjęcia ulubionego wspólnego jedzenia jest fajne? Czy otrzymanie zdjęcia, czy filmu jak ktoś wkłada do koszyka w sklepie nasz ulubiony ser i makaron, który kojarzy się odpowiednio, ma znaczenie?
Jak opowiadam na wykładach o marzeniach o otrzymywaniu kwiatów i drobiazgów, o uważności i grze wstępnej, którą umieszczacie w polu różowym – związków to często podaję przykład gołąbków i zrazów. Że my kwiaty i mufinki, a druga strona chciałaby, żeby w grze wstępnej znalazło się to co lubi. Nawet jak to maksiarski stereotyp.
Głodna się zrobiłam jakoś. W szerokim znaczeniu tego słowa.
Uczcie się drugiego człowieka. Bądźcie uważni na jego potrzeby i to, co lubi. Może w polu niebieskim umieścicie na swoje Mapie Marzeń naukę lepienia pierogów albo dobrego schabowego z kością.